W wolnym tłumaczeniu tytułu książki – Jestem najwyższą miłością.

Celowo przetłumaczyłam sobie tytuł, bo chciałam jak najmocniej i najtrafniej odczytać przesłanie ów pozycji. Przyznam szczerze, że miałam i mam z tą książką nie lada zagwozdkę. Wciąż nie umiem określić, co autor chce powiedzieć swojemu Czytelnikowi / Odbiorcy używając bardzo mało wyszukanego języka literackiego, posługując się w konstrukcji zdań błędami, zaznaczam – celowo użytymi, bo takowa widnieje nota wydawcy. Bynajmniej nie umiem tego przekazu autora odczytać. Jaki jest tego cel? Nie wiem, może autor wyjaśni mi to w komentarzu pod postem. Dlaczego do tego nawiązuję, bo strasznie, ale to nadzwyczaj strasznie przeszkadzało mi to w odbiorze książki. Zamiast skupiać się na treści, uwagę odciągała chęć poprawiania błędów.

Ta niecodzienna i bardzo specyficzna pozycja została, mimo tej otoczki językowej, przepięknie wydana. Twarda oprawa, przejrzysta szata graficzna. Na pewno są to opowieści o skomplikowanych relacjach międzyludzkich. Autor świetnie uchwycił zmiany sytuacyjno-przestrzenne i to stanowi siłą napędową osi fabuły, każdej z tych historii.

Siedem rozdziałów, siedem różnorodnych obserwacji i zapisów relacji. Ostra kłótnia małżeńska z konkretną wymianą zdań, podróż do pracy, wewnętrzne refleksje głównego bohatera. W trakcie podróży do pracy bohater z wyjątkowo wnikliwą, wręcz reporterską, fotograficzną dokładnością i przenikliwością odsłania przed czytelnikiem architekturę Lublina, wyłaniając klimatyczne miejsca. W trzeciej części – głównego bohatera dotykają rozterki duszy. Czwarta część poświęcona jest głębokim uczuciom do żony, córki, często alegoryzując je do postaci i osób, które są również dla niego ważne. Następnie autor nawiązuje do codzienności życia rodzinnego, realizowaniu pasji, pielęgnowaniu tego, co w życiu najważniejsze i przesłanie snu, jaki nawiedza bohatera i którego ostatnie słowo to zdecydowanie – miłość.

Niewątpliwie pozycja niecodzienna, nasączona życiowym realizmem, której autor nie skąpił wulgarnego, nieco prowokacyjnego języka, celowo używając również błędów w treści. Pozycja, z którą nie spotykam się na co dzień. Jak dla mnie trochę za bardzo chaotyczna, ale znośna. Niemniej, polecam!

Lublin 2020

Ilość stron: 150, oprawa twarda